Turbacz to najwyższy szczyt Gorców. Jego wysokość wynosi 1310 m n.p.m. Turbacz znajduje się w centralnym punkcie całego pasma. Z jego wierzchołka odchodzi aż 7 grzbietów górskich. Stąd, gdy spojrzymy na niego od góry, to zobaczymy, że wraz z odnogami tworzy on twór na wzór rozgwiazdy.
Nazwa szczytu została prawdopodobnie błędnie przeniesiona ze znajdującej się niedaleko Hali Turbacz. Przypuszcza się, że etymologia tego słowa pochodzi od rumuńskiego słowa Turbat, co oznacza szalony, wściekły. Jednak takich cech szczyt Turbacza z pewnością nie posiada. Stąd nazwa ta może nawiązywała do wypływającego ze zboczy Turbacza potoku o takiej samej nazwie? Ta zagadka prawdopodobnie nie zostanie już nigdy rozwikłana. Wcześniej szczyt ten był nazywany Niedźwiedź, Niedźwiedzica, bądź Niedźwica. Wynikało to z błędu, jaki popełnili kartografowie w XVIII wieku. Polegał on na tym, że pobliską wieś Niedźwiedź zaznaczyli oni w miejscu szczytu Turbacza.
Na szczycie Turbacza znajduje się kamienny obelisk z jego nazwą, wysokością, a także współrzędnymi geograficznymi. Jest także żelazny krzyż z datami 1945-85 oraz tablica informacyjna, na której można przeczytać informacje na temat przedstawicieli przyrody, których można spotkać na zboczach Turbacza. Znajdują się tu również ławeczki, idealne, by odpocząć po wejściu na szczyt.
Ze szczytu Turbacza rozpościera się panorama obejmująca swym zasięgiem Tatry, wschodnią część Beskidu Żywieckiego z masywem Babiej Góry i Policy, a także szczyty Beskidu Makowskiego oraz Wyspowego. Nieco poniżej szczytu otwierają się natomiast widoki na Pieniny z Jeziorem Czorsztyńskim, a także Spisz.
U podnóża Turbacza, na wysokości 1283 m n.p.m. znajduje się schronisko PTTK im. Władysława Orkana. To duży budynek oferujący ponad 100 miejsc noclegowych. Funkcjonują w nim także restauracja i kawiarnia, a swoją siedzibę ma tutaj również stacja ratunkowa GOPR.
Na Turbacz, dzięki jego położeniu w centralnej części pasma Gorców, można dotrzeć z wielu miejscowości znajdujących się u jego podnóża. Najpopularniejsze trasy prowadzą z Nowego Targu, Łopusznej, Koninek, Obidowej, czy Rabki-Zdrój.
My, tym razem zabierzemy Was na wycieczkę na Turbacz, którą rozpoczniemy w Obidowej.
Obidowa- jak dojechać i gdzie zostawić samochód?
Do Obidowej dojedziemy, podążając drogą krajową nr 47, która łączy Rabkę-Zdrój z Nowym Targiem. Na skrzyżowaniu, w miejscowości Klikuszowa musimy skręcić w lewo (jadąc z Rabki-Zdrój) zgodnie z kierunkowskazami wskazującymi drogę na Obidową. Od tego momentu do celu pozostaje nam ok. 4 kilometry jazdy pod górę. Parkingi znajdują się na końcu tej drogi. Jest ich kilka i spokojnie mogą pomieścić ponad 100 samochodów. Za pozostawienie samochodu na jednym z nich należy uiścić opłatę.
Na początek Stare Wierchy
Przy parkingu, gdzie zostawiliśmy samochód, przebiega zielony szlak turystyczny, który będzie nam początkowo towarzyszył. Kierując się wraz z jego kolorem, po ok. 30 minutach dotrzemy do schroniska PTTK Stare Wierchy. Nie jest to, jednak łatwa droga, gdyż do pokonania mamy ponad 200 metrów przewyższenia. Najpierw przemierzamy między zabudowaniami Obidowej. Następnie ścieżka prowadząca do schroniska prowadzi wśród pastwisk, z których możemy dostrzec, m.in. Bukowinę Obidowską (1039 m n.p.m.), której zbocza będziemy trawersować w drodze powrotnej. Szlak prowadzący na Stare Wierchy wiedzie po kamienistej, stromej ścieżce. Jego pokonanie wymaga włożenia nieco wysiłku. W zamian możemy nieco odpocząć w przyjaznych wnętrzach schroniska PTTK Stare Wierchy. Obiekt, do którego możemy aktualnie wejść, powstał w 1974 roku. Nie jest to jednak pierwszy budynek schroniska, jaki wzniesiono w tym miejscu. Pierwszy zbudowano w 1932 roku, jednak pod koniec II wojny światowej, w styczniu 1945 został on doszczętnie spalony przez Niemców.
Czerwonym szlakiem na Turbacz
Ze Starych Wierchów ku głównemu celowi naszej wycieczki, czyli na szczyt Turbacza wędrujemy za czerwonymi szlakowskazami. To fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, czyli najdłuższego długodystansowego szlaku w Polsce. Ma on ponad 500 kilometrów i łączy Ustroń w Beskidzie Śląskim z Wołosatem w Bieszczadach. My tym razem przejdziemy jego niewielki fragment, bo zaledwie 7- kilometrowy. Wędrujemy wzdłuż granicy Gorczańskiego Parku Narodowego. Po naszej prawej stronie, co chwilę otwiera się panorama na Tatry. Po dotarciu na Polanę Pudziska (1009 m n.p.m.) możemy także dojrzeć wzniesienia Beskidu Wyspowego. Dużo lepsza panorama na to pasmo górskie rozpościera się ze szczytu Obidowca (1106 m n.p.m.), na który docieramy po kolejnych kilkunastu minutach marszu. Z jego wierzchołka możemy dojrzeć, m.in. Szczebel, czy Luboń Wielki. Na szczycie Obidowca znajduje się także pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą z maja 1973 roku. Na zboczach tej góry rozbił się niewielki samolot sanitarny, który transportował chorego chłopca i jego mamę do Nowego Targu. Niestety, kobieta zginęła, natomiast chłopiec wyszedł z wypadku bez szwanku. Pilot samolotu został ranny. W celu upamiętnienia tej tragedii postawiono tu żelazny krzyż, na którym zawieszono resztki rozbitego samolotu.
Turbacz zdobyty!
Z Obidowca na szczyt Turbacza pozostaje nam jeszcze ok. 60 minut wędrówki. Maszerujemy przez piękny gorczański las. Po naszej lewej stronie cały czas mamy Park Narodowy, a po prawej co chwilę mijamy polany, dzięki którym możemy oglądać panoramę w kierunku Tatr. W pewnym momencie pojawia się także widok na Turbacz, na którego wierzchołku za niedługo się zameldujemy. Docieramy do skrzyżowania ścieżek. Podążając na wprost, możemy dojść na Halę Turbacz, a dalej do schroniska pod Turbaczem. My, jednak nadal pozostajemy wierni czerwonym szlakowskazom, z którymi wejdziemy na szczyt Turbacza.
Ścieżka zaczyna piąć się stromo do góry, a jej pokonanie ułatwiają drewniane stopnie, które mają ponadto zabezpieczać teren przed degradacją. Wokół nas rozpościerają się coraz to ładniejsze widoki. Warto odwrócić się do tyłu, by dojrzeć szczyty Beskidu Makowskiego. Po wejściu na szczyt Turbacza, to co rzuca się od razu w oczy to obelisk z jego nazwą, wysokością i współrzędnymi geograficznymi, pod którym koniecznie należy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Jest tutaj także żelazny krzyż i kilka ławeczek, na których można odpocząć po trudach wędrówki i podziwiać piękne widoki. A jest, co oglądać… Dobrze widoczne są Tatry, Spisz, a także masyw Babiej Góry oraz Policy.
Schronisko PTTK pod Turbaczem
Kierując się za czerwonym szlakiem w stronę schroniska PTTK pod Turbaczem, możemy natomiast dojrzeć panoramę obejmującą swym zasięgiem Pieniny z Jeziorem Czorsztyńskim, a także szczyty Beskidu Sądeckiego. Nasyceni pięknymi widokami po kilku minutach marszu ze szczytu docieramy do schroniska. Obecny budynek pochodzi z 1958 roku i jest drugim wybudowanym w tym miejscu. Pierwszy obiekt powstał tutaj w 1934 roku, jednak już w 1943 roku został on spalony. Budynek podpalili Polacy, a to wszystko po to, by nie znalazł się w rękach niemieckiego okupanta, który planował stworzyć w nim posterunek. Oprócz oferty noclegowej schronisko pozwala również dobrze zjeść w tutejszej restauracji, a także skosztować deserów w otwartej w 2018 roku kawiarni. W schronisku znajdziemy także pieczątkę potwierdzającą zdobycie Turbacza.
Z Turbacza żółtym szlakiem
Ze schroniska pod Turbaczem wraz z żółtym, niebieskim i zielonym szlakiem schodzimy w dół, w kierunku polany Długie Młaki. Ścieżka zejściowa ze schroniska początkowo jest dość stroma, ale po zaledwie kilku minutach zamienia się w szeroką drogę o niewielkim nachyleniu. W ten sposób docieramy do rozległej polany Długie Młaki, z której to rozpościera się piękna panorama na Pieniny z Jeziorem Czorsztyńskim. Z niej w ciągu kilku minut marszu docieramy na Polanę Wisielakówka. Jej nazwa pochodzi od tego, że w przeszłości chowano na niej samobójców. Ówczesne przesądy nie pozwalały na to, by ich groby znajdowały się we wsi, gdyż wierzono, że ściągnie to na wieś i jej mieszkańców szereg nieszczęść. Na polanie tej, w 1924 roku wzniesiono pierwsze gorczańskie schronisko, któremu w 1927 roku nadano imię Władysława Orkana. Stąd miało ono tego samego patrona, co dzisiejsze schronisko pod Turbaczem. Obiekt na Polanie Wisielakówka nie służył jednak zbyt długo turystom, gdyż w 1933 roku został spalony przez kłusowników, którzy we wzmożonym ruchu turystycznym upatrywali zagrożenia dla swojej działalności. Na tej polanie żegnamy się także ze szlakami o kolorze niebieskim i zielonym, które kolejno prowadzą do Łopusznej oraz Nowego Targu i już tylko wraz ze szlakiem o kolorze żółtym podążamy ku kolejnej polanie- Rusnakowej.
Turbacz- kaplica papieska na Polanie Rusnakowej
Na Polanie Rusnakowej meldujemy się już po kilku minutach wędrówki. Znajduje się na niej Kaplica Matki Boskiej Królowej Gorców, która w tym miejscu została wzniesiona w 1979 roku. Powszechnie nazywana jest także kaplicą partyzancką, gdyż zbudowano ją w miejscu innej kaplicy, która była symbolem walki o wolną Polskę (obecnie ta kapliczka została przeniesiona na górną część polany), albo kaplicą papieską a to dlatego, że została zbudowana na pamiątkę pierwszej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski. Kaplica ta jest pełna symboliki. Zbudowano ją na planie krzyża Virtuti Militari, jej drzwi wejściowe mają kształt orła, a zamykanie ich na łańcuch symbolizuje niewolę naszego kraju. Na 4 oknach kaplicy znajdują się natomiast orły pochodzące z różnych okresów dziejów naszego państwa. W kaplicy przez wiele lat swoje kazania głosił ks. Józef Tischner.
Wracamy do Obidowej
Z Polany Rusnakowej swoje kroki kierujemy nadal wraz z żółtym szlakiem ku Bukowinie Miejskiej (1103 m n.p.m.). Podejście na ten szczyt nie jest wymagające, a widoki, jakie można zobaczyć z jej zboczy, obejmują Turbacz, Obidowiec, a także masyw Babiej Góry oraz Policy. Wędrujemy dalej ku Polanie Wszołowej. Znajduje się tu rozwidlenie szlaków, a także ołtarz polowy, przy którym odbywają się msze na początek i koniec sezonu łowieckiego. Na polanie szlak żółty, którym wędrowaliśmy do tej pory podąża do Kowańca- jednej z dzielnic Nowego Targu, a my od tego momentu będziemy poruszać się zgodnie z przebiegiem szlaku o kolorze czarnym.
Ścieżka, którą teraz wędrujemy, jest wąska i opada delikatnie w dół. Odcinek ten przez to, że przebiega przez zalesiony teren, jest dość monotonny. Gdzieniegdzie tylko, dzięki prześwitom możemy spoglądać na wynurzające się tatrzańskie szczyty. Po ok. 30 minutach od Polany Wszołowej meldujemy się pod szczytem Bukowiny Obidowskiej. W tym miejscu żegnamy się ze szlakiem czarnym, który prowadzi do Klikuszowej i z zielonymi szlakowskazami schodzimy do Obidowej. Wędrujemy wzdłuż potoku Lepietnicy. Szlak jest dość stromy, ale dzięki temu po zaledwie 20 minutach od rozwidlenia docieramy na parking, gdzie rozpoczynaliśmy tę wycieczkę.
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!
Turbacz z Nowego Targu- skąd wyjść na szlak?
Wycieczkę z Nowego Targu na Turbacz najłatwiej rozpocząć w północnej dzielnicy tego miasta- w Kowańcu. Tutaj odnajdziemy dwa szlaki, którymi wędrując, możemy dostać się pod schronisko PTTK na Turbaczu:
-
zielony, którym będziemy podążać do góry oraz;
-
żółty, którym będziemy schodzić w dół;
Samochód możemy zaparkować na dużym, bezpłatnym parkingu zlokalizowanym pod Stacją Narciarską Długa Polana. Jeśli jesteście zdani na komunikację publiczną, to dostaniecie się tutaj autobusem miejskim. Pod rozwidlenie zielonego i żółtego szlaku, znajdującego się pod kościołem p.w. Matki Bożej Anielskiej, z dworca PKP dowiezie Was autobus MZK linii 2.
Zielonym szlakiem do schroniska PTTK na Turbaczu
Po całonocnych opadach śniegu krajobraz do górskiej wędrówki mamy malowniczy. Dodatkowo przebijające się gdzieniegdzie promienie słoneczne dają nadzieję na to, że podczas wycieczki będziemy mogli podziwiać piękne krajobrazy. Przygotowani do zimowej eskapady ruszamy na szlak! Przechodzimy obok stoków narciarskich, na których małe dzieciaki uczą się kunsztu jazdy na dwóch deskach. Śmiejemy się, że już niedługo Tosię zabierzemy na taką szkółkę i wtedy może i my nauczymy się w końcu jazdy na nartach;) Po kilkuset metrach marszu asfaltową drogą docieramy do potoku Kowaniec.
Przechodzimy na jego drugi brzeg i rozpoczynamy powolną i mozolną wędrówkę do góry. Stawianie kolejnych kroków utrudnia dodatkowo świeży śnieg. Wędrując, co chwilę natrafiamy na kapliczki, których w masywie Turbacza jest naprawdę sporo. Częściowo są pamiątką po powstańcach, którzy w trakcie II wojny światowej mieli tu swoje kryjówki i w związku z tym odbyło się tutaj sporo ich starć z okupantem. Swój los natomiast często zawierzali Bogu i Maryi.
Zobacz także: Mogielica- opis szlaku
Innym charakterystycznym elementem tego szlaku jest spora ilość bacówek i domków letniskowych, jakie mijamy. Jak donoszą tablice informacyjne, tereny te należą do mieszkańców pobliskiej wsi Waksmund, którzy cały czas je użytkują. Dochodzimy na Polanę Sralówki, z której powinniśmy podziwiać piękny widok na Jezioro Czorsztyńskie, Pieniny oraz Tatry. Nam pogoda, jednak nie dopisuje i taką panoramę rysujemy tylko i wyłącznie w naszej wyobraźni. Po chwili marszu docieramy do innej hali- pod Bukowiną Waksmundzką. Tutaj także znajduje się kilka bacówek i domków letniskowych, ale jeden jest wyjątkowy, gdyż na jego ścianie pasą się dwa jelonki (spójrzcie na zdjęcie poniżej, a wtedy zrozumiecie, o jakie jelonki chodzi;)).
Po przejściu przez halę pod Bukowiną Waksmundzką dochodzi do nas szlak niebieski wiodący z Łopusznej. Chwilę dalej, z drugiej strony dociera natomiast trasa znakowana na żółto, którą mamy zamiar schodzić. To znak, że do schroniska już niedaleko. Według zapewnień wielu osób teraz powinniśmy rozkoszować się pięknymi widokami, które nas otaczają. Powinniśmy… lecz w naszym przypadku wokół nas znajdują się chmury, a jedyne widoki, jakie mamy to na ośnieżone drzewa. Właściwie to nadają one niezwykle bajkowego klimatu. Tak maszerując, po 2,5 godzinach na szlaku docieramy pod drzwi schroniska PTTK na Turbaczu.
Schronisko PTTK na Turbaczu
Schronisko na Turbaczu tak naprawdę znajduje się ok. 30 metrów poniżej najwyższego szczytu Gorców. Położone jest na skraju Hali Długiej. Pierwszy obiekt pełniący funkcję schronienia dla turystów powstał pod Turbaczem w 1925 roku. Znajdował się on jednak niżej, na polanie Wisielakówka. Nie przetrwał jednak zbyt długo, bo już 8 lat później strawił go pożar. Budynek szybko odbudowano, jednak w nowej już dobrze znanej nam lokalizacji. Obiekt już w 1934 roku mógł przyjmować gości. W czasie II wojny światowej pełnił on bardzo ważną funkcję kontaktową dla partyzantów, którzy chronili się w Gorcach. Niestety jego historia zakończyła się tragicznie. Został spalony przez samych partyzantów w 1943 roku- wszystko po to, by nie dostał się w niemiecki ręce. Po II wojnie światowej schronisko postanowiło odbudować Polskie Towarzystwo Turystyczno- Krajoznawcze. Nowy budynek, który powstał na skraju Hali Długiej, uroczyście otwarto w 1958 roku i służy ono turystom po dzień dzisiejszy. W tym przypadku idealnie sprawdziło się przysłowie do trzech razy sztuka. Ze schroniskowego tarasu przy sprzyjających warunkach atmosferycznych rozpościera się panorama na Tatry, Spisz oraz Pieniny (może w końcu kiedyś uda nam się ją zobaczyć?:>)
Budynek schroniska jest sporej wielkości. Oferuje aż 110 miejsc noclegowych, przez co należy do jednego z największych tego typu obiektów w Beskidach. Kiedyś sami spędziliśmy tutaj noc. Tym razem korzystamy jednak tylko z oferty gastronomicznej. Spędzamy tu dłuższą chwilę. Jest tak miło, że ciężko nam się zebrać, by znów wyjść na szlak. Szczególnie Tosia dość mocno się ociąga, gdyż zaprzyjaźniła się pieskami, które licznie odwiedziły schronisko. Po prawie 2 godzinach relaksu w schroniskowym zaciszu decydujemy, by w końcu wyruszyć w dalszą drogę. Przecież czeka na nas szczyt!
Na Turbacz!
Spod schroniska na Turbacz mamy dosłownie kilka minut niezbyt wymagającej wędrówki. Podążamy za czerwonymi szlakowskazami Głównego Szlaku Beskidzkiego, z którymi dotarlibyśmy aż do Ustronia w Beskidzie Śląskim. My tak daleko nie idziemy, a nasza wędrówka kończy się na wysokości 1310 m n.p.m. Znajduje się tutaj kamienny obelisk, przy którym każdy zdobywca Turbacza musi obowiązkowo zrobić sobie zdjęcie. Obok niego stoi także żelazny krzyż. Ze szczytu nie rozciąga się jakaś nieziemska panorama, gdyż widoki są dość mocno ograniczone przez drzewa. Nas ograniczają dodatkowo chmury, chociaż jak spojrzymy do góry, to naszym oczom ukazuje się błękitne niebo. Ehh… jakby teraz być te kilkaset metrów wyżej…
Żółtym szlakiem do Nowego Targu
Ze szczytu wracamy własnymi śladami pod schronisko. Spod niego już za żółtymi szlakowskazami kierujemy się w stronę Nowego Targu. Szlakowskazy mówią, że przed nami 2,5 godziny marszu. Początkowo idziemy wraz z zielonym szlakiem, którym wędrowaliśmy ku górze. Po jakiś 15 minutach nasz żółty obraża się na pozostałe kolory, skręca w prawo i już samotnie prowadzi nas do Nowego Targu. Podążamy wzdłuż hali Wisielakówka, gdzie kiedyś grzebano samobójców. Tutaj także wybudowano pierwsze schronisko pod Turbaczem, o którym wspominamy wyżej.
Kawałek dalej, na Polanie Rusnakowej znajduje się Kaplica Papieska. Została ona zbudowana na planie krzyża Virtuti Militari. Mimo sprzeciwu władz pierwsza msza w nowej kaplicy odbyła się w 1979 roku. Przez kolejne lata miejsce to stało się bardzo popularne wśród pielgrzymów, którzy chętnie tutaj wędrowali. Jednym z ich głównych celów było słuchanie ks. Józefa Tischnera, który właśnie w tej kaplicy wygłaszał swoje słynne kazania. Nie podobało się to władzy Polski Ludowej, która za wszelką cenę chciała zniszczyć kaplicę. Aby przeciwstawić się im, właściciel ziem, na której ona stoi, przepisał je ówczesnemu papieżowi Janowi Pawłowi II, który stał się jej właścicielem. Władze nie miały odwagi, by ją mu odebrać, dzięki czemu służy wiernym po dzień dzisiejszy.
Od Polany Rusnakowej schodzimy w dół, by za chwilę podchodzić pod Miejski Wierch (1143 m n.p.m.). Na szczęście to już ostatnie podejście dzisiejszego dnia, gdyż Słońce chyli się już ku Zachodowi, a nam do samochodu została dobra godzina drogi. Dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Nasz żółty skręca w lewo, natomiast w prawo możemy podążyć za czarnymi szlakowskazami do Klikuszowej. My, oczywiście wybieramy opcję numer jeden. Schodzimy w dół dość stromą ścieżką. Na koniec wycieczki w nagrodę odsłaniają nam się Tatry. Dość słabo je widać, ale strzeliste granie przebijają się na horyzoncie. Wchodzimy w las i powoli zaczyna ogarniać nas ciemność. Tutaj pomocna okazuje się czołówka, która zawsze ląduje w naszych plecakach. Po prawie 2 godzinach od schroniska dochodzimy do asfaltowej drogi, którą schodzimy pod kościół w Nowym Targu- Kowańcu. Stąd musimy jeszcze podejść ok. 500 metrów na parking, gdzie rano pozostawiliśmy samochód.
Turbacz po raz kolejny nie okazał się dla nas łaskawy. Zdobyliśmy go już po raz 3., ale jeszcze nie trafiliśmy na idealne warunki pozwalające w pełni podziwiać piękno tego szczytu oraz jego okolicy. Mamy nadzieję, że jak wrócimy tutaj kolejnym razem, to natura będzie dla nas dużo łaskawsza.
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!