Plan jest prosty- zdobyć Kopę Kondracką od strony Przełęcz Kondracka i wrócić tą samą trasą do Kuźnic. Niby trasa jest łatwa- ale latem, natomiast zimą pozostawała dla nas całkowitą zagadką. Poranek w Kuźnicach wita nas całkiem ładną pogodą. Nad nami błękitne niebo, tatrzańskie szczyty rozświetlone są przez promienie słoneczne, jedynie zbierające się chmury na zachodzie wywołują w nas niewielki niepokój.
Z Kuźnic na Halę Kondratowa
W Kuźnicach swój początek mają szlaki na Halę Gąsienicową, Kasprowy Wierch, Nosala, czy na Halę Kondratową. Właśnie, tym razem tego ostatniego poszukujemy. Znakowany jest na niebiesko i wejście na niego znajduje się tuż za dolną stacją kolejki wiodącej na Kasprowy Wierch. Początkowo maszerujemy wraz z zielonymi znakami, które prowadzą turystów przez Myślenickie Turnie na Kasprowy Wierch. Kolejno po mału kierujemy się ku górze. Po 10 minutach docieramy do Pustelni Brata Alberta, miejsca w którym na początku XX wieku mieszkał Adam Chmielowski, założyciel klasztoru albertynek. Ów klasztor znajduje się 20 minut od drogi, przy której aktualnie się znajdujemy, a można do niego dotrzeć podążając żółtym szlakiem.
Zobacz także: Popradzki Staw- opis szlaku
Który niebieski szlak wybrać?- w drodze na Przełęcz Kondracka
Tuż za Pustelnią Brata Alberta znajduje się kasa TPN, w której uiszczamy opłatę za wejście do Parku. Szlak jest mocno oblodzony, więc bez zastanowienia zakładamy na nasze buty raczki. To sprawia, że od razu idzie nam się znacznie wygodniej. Dochodzimy do rozwidlenia niebieskiego szlaku. Skręcając w prawo moglibyśmy dotrzeć do hotelu górskiego Kalatówki zlokalizowanego na polanie o tej samej nazwie. Jednak my wybieramy opcję numer dwa, czyli ścieżkę na wprost, która biegnie poniżej polany. Szlak tutaj robi się coraz węższy i prowadzi przez piękny, świerkowy las.
Na Hali Kondratowej
Z nieba natomiast zaczynają padać płatki śniegu. Będąc w lesie nawet nie zauważyliśmy, że niebo zasnuło się gęstą warstwą chmur, które przyniosły opad. Nie zmieniamy na razie planów tylko coraz bardziej stromą ścieżką udajemy się w kierunku schroniska na Hali Kondratowej (1333 m n.p.m.). Będąc już na niej, opad śniegu stał się coraz bardziej gęsty, a Kopa Kondracka, nasz dzisiejszy cel skrył się za chmurami.
Nie pozostało nam nic innego jak wejść do schroniska i przy kubku gorącej herbaty sprawdzić jak wygląda prognoza pogody na kolejne godziny. Nie mogliśmy trafić lepiej, bo właśnie toprowcy prowadzili szkolenie dla grupy… żołnierzy. Zgodnie z tym, co powiedzieli za niedługo ma się rozpogadzać, jednak lekki opad śniegu i silny wiatr mogą się utrzymać do końca dnia.
Kierunek Przełęcz Kondracka
W schronisku spędzamy ponad pół godziny. Opad śniegu osłabł, a nawet możemy powiedzieć że jest symboliczny, w związku z tym ruszamy ku Kopie Kondrackiej. Początkowo idziemy po dobrze przetartej ścieżce, która nieznacznie wznosi się do góry. Przed nami wyrasta potężna północna ściana Kopy Kondrackiej, a po prawej Giewont. Z czasem robi się coraz bardziej stromo, a śnieg staje się kopny. Dobrze, że przed nami idzie spora grupa turystów, dlatego możemy korzystać z wytyczonych przez nich śladów. Robi się coraz bardziej stromo, każdy kolejny krok stawiamy z dużą dozą ostrożności. Niestety okolicę spowija mgła, a z zachodu zawiewa coraz to silniejszy wiatr.
Decyzja na Przełęcz Kondracka- rezygnujemy ze zdobycia Kopy Kondrackiej
Po godzinie od wyjścia ze schroniska na Hali Kondratowej meldujemy się na Przełęczy Kondrackiej (1725 m n.p.m.). Z zachodu kierują się ku nam ciemne chmury, wieje silny wiatr, a opady śniegu są coraz silniejsze. Jedynie nad Giewontem jakby się przejaśniało. Decydujemy, że zimowa Kopa Kondracka będzie musiała na nas poczekać. Robimy kilka zdjęć i po własnych śladach wracamy na Halę Kondratową.
Powrót kolejnym doświadczeniem
Schodzenie po stromym stoku z Przełęczy Kondrackiej to kolejne dla nas doświadczenie górskie. Jest stromo i w takich warunkach w zimie znaleźliśmy się po raz pierwszy. Mijamy górskie kozice, które na stromym, ośnieżonym zboczu radzą sobie zdecydowanie lepiej od nas. Zadziwiające jest to, jak te zwierzęta radzą sobie na górskich stokach. Zejście zajmuje nam zdecydowanie mniej czasu niż wejście. Będąc po raz kolejny na Hali Kondratowej przestaje w końcu sypać śnieg, a chmury wiszące nad nami powoli się rozstępują. Jednak zrywają się coraz to mocniejsze porywy wiatru. Ehh, no taka pogoda.
Schronisko na Hali Kondratowej
Teraz mamy trochę więcej czasu by przypatrzyć się schronisku na Hali Kondratowej. Najmniejsze z tatrzańskich schronisk ma swój niezwykły, unikalny urok. Pierwszy budynek w tym miejscu wzniesiono przed 1910 rokiem, kiedy to pierwsi narciarze chronili się w nim przed trudnymi warunkami atmosferycznymi. Został on niestety zniszczony przez lawinę. Później wzniesiono tu bacówkę, a w latach 1947-48 obecny budynek schroniska.
Ten również nie przetrwał z siłą żywiołu jakim jest lawina- tym razem kamienna. Zeszła ona z Długiego Giewontu, w 1953 roku. Jeden z kamieni, będących pamiątką po tym wydarzeniu nadal znajduje przy schronisku, od strony jadalni. Budynek odbudowano i służy turystom do dnia dzisiejszego. W okresie letnim zazwyczaj trudno znaleźć w nim wolne miejsce, natomiast w zimie jest to dużo łatwiejsze.
Tym razem na Kalatówki
Ruszamy w kierunku Polany Kalatówki. Tym razem wybieramy szlak biegnący tuż obok hotelu górskiego. Stąd otwiera nam się ładna panorama na Giewont oraz Kasprowy Wierch. Pod hotelem znajduje się niewielki wyciąg narciarski, na którym dzieci uczą się jeździć na nartach. Idealny dla nas- śmiejemy się:) Jest tutaj również coraz więcej turystów. Bliskość tego miejsca od Kuźnic sprawia, że całe rodziny z dziećmi korzystają z uroków zimy, której tak bardzo brakuje na nizinach.
Klasztor Albertynek
Schodzimy w stronę Kuźnic, jednak postanawiamy jeszcze odbić w kierunku klasztoru Albertynek, o którym wspominaliśmy na początku wpisu. Szlak ten znajduje się w pobliżu popularnych wśród turystów tras, jednak na nim jest wszechogarniająca cisza. Przed klasztorem znajdują się ławeczki, na których można przysiąść i podziwiać otaczające nas górskie szczyty. Idealne miejsce dla odludków.
Wracamy do Kuźnic. Choć nie osiągnęliśmy zakładanego celu to i tak jesteśmy zadowoleni z dzisiejszej wycieczki. Pozyskaliśmy kolejne doświadczenie, które mamy nadzieję zaprocentuje w przyszłości. Natomiast góry poczekają, kiedyś jeszcze się tam wdrapiemy:)
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!
Gorszych bzdury nie czytałam. Przełęcz Kodracka jest mocno zagrożona lawinowo . Zimą nie istnieje pojęcie szlaku.