Kierunek Spindlerovy Mlyn
Karkonosze odwiedziliśmy wielokrotnie, jednak w góry zawsze wychodziliśmy ze Szklarskiej Poręby, czy Karpacza. Tym razem decydujemy się na rozpoczęcie wycieczki u naszych południowych sąsiadów, a konkretnie w Spindlerovym Młynie. W planach mamy, by podjechać aż na Przełęcz Karkonoską i stamtąd ruszyć na spacer granią. Jednak tuż przed końcem miasteczka, gdy droga zaczęła się wić się do góry nasze zapędy zahamował znak nakazu jazdy w łańcuchach. W związku z tym parkujemy samochód przy ostatnim wyciągu narciarskim w tym miasteczku, skąd ruszamy od razu na zielony szlak.
Do Martinovej Boudy- czeskie Karkonosze
Początkowo idziemy po asfaltowej drodze, która jest pokryta dość dużą warstwą śniegu. Wzdłuż szlaku płynie Łaba- trzecia co długości rzeka Niemiec, która uchodzi do Morza Północnego. Po ponad dwóch kilometrach marszu drogą wchodzimy w końcu do lasu. Pogoda jest niemrawa. Mimo dobrych prognoz, chmury są gęste, a do tego prószy śnieg. Nie poddajemy się jednak i idziemy do góry. Idzie się naprawdę dobrze, a do tego możemy się cieszyć pięknymi zimowymi, leśnymi krajobrazami.
Po godzinie od opuszczenia samochodu dochodzimy do schroniska- Medvedova Bouda. Okazało się, że niestety jest ono zamknięte. Podążamy dalej do góry, wiemy że za pół godziny powinniśmy dojść do kolejnej chaty, tym razem Martinovej Boudy. Drzwi tego schroniska są już otwarte i możemy się schronić przed zimnem, uzupełnić kalorie i napić się ciepłej herbaty.
WYBIERAJĄC SIĘ NA WYCIECZKI W GÓRY NIE ZAPOMNIJ O DODATKOWYM UBEZPIECZENIU, KTÓREGO KOSZT NA JEDEN DZIEŃ TO ZALEDWIE 2- 3 ZŁ! UBEZPIECZENIE TURYSTYCZNE MOŻESZ ZNALEŹĆ TUTAJ
Czesko- polska granica- Karkonosze
Martinova Bouda to najstarsze schronisko w Karkonoszach. Została założona w XVII w., w czasach wojny trzydziestoletniej, kiedy stanowiła schronienie dla żołnierzy walczących na froncie. Popularna Martinovka leży na wysokości 1288 m n.p.m. u podnóża Wielkiego Szyszaka i stanowi świetne miejsce wypadowe na wycieczki po całych Karkonoszach.
Z Martinovej Boudy zmieniamy kolor szlaku na niebieski i wspinamy się w kierunku granicy polsko- czeskiej, a dokładnie na Czarną Przełęcz. Tutaj warunki diametralnie się zmieniają. Zrywa się silniejszy wiatr, rozstępują się chmury, a naszym oczom ukazuje się błękitne niebo, bajka! Teraz czeka nas dość długie podejście południowymi zboczami Wielkiego Szyszaka. Droga jest całkiem nieźle przetarta i idzie się nam całkiem miło, zważywszy na to, że naszymi plecami wyłaniają się z morza chmur Śnieżka, Studnicny Vrch oraz Loucni Hora. Widoki są obłędne.
Śnieżne Kotły w zimowej odsłonie- perełka w Karkonosze
Dochodzimy do Śnieżnych Kotłów. Natalia porównuje stację radiowo- przekaźnikową do latarni morskiej, która stoi nad brzegiem morza. Ta też stoi nad brzegiem, jednak urwiska, a morze imitują chmury. Spędzamy tutaj dłuższą chwilę, chcemy nacieszyć się widokami, które serwuje nam dzisiaj natura.
Śnieżne Kotły to nic innego jak kotły polodowcowe powstały w trakcie ostatniego zlodowacenie jakie miało miejsce na terenie dzisiejszych terenów Polski. Składają się na nie dwa kotły- mały i duży, których głębokość szacuje się na ok. 300 m. Na skraju Śnieżnych Kotłów znajduje się stacja radiowo- przekaźnikowa, która była kiedyś schroniskiem. Panoramy jakie roztaczają się ze Śnieżnych Kotłów są bardzo rozległe i obejmują obszar od Gór Izerskich na zachodzie po Góry Sowie na wschodzie. Przy sprzyjających warunkach atmosferycznych można dojrzeć nawet zabudowania Wrocławia.
Labska Bouda- schronisko widmo
Dalszy plan wycieczki przewiduje zejście żółtym szlakiem do Labskiej Boudy. Niestety trasa ta nie jest w ogóle utorowana, jednak decydujemy się podjąć wyzwania i przejść 30 min w głębokim do pasa śniegu. Było ciężko, ale udaje się. Znów w gęstej mgle dochodzimy do schroniska, które ku naszemu dużemu niezadowoleniu było zamknięte. Robimy sobie tutaj jednak dłuższy odpoczynek na kanapkę i ciepłą herbatę.
Wracamy do rzeczywistości
Teraz czeka nas 3 kilometrowa wędrówka do dobrze znanego nam już schroniska, Martinovej Boudy. Początek jest ciężki. Znów musimy sobie torować drogę, jednak po 10 minutach trafiamy na ścieżkę ubitą przez narciarzy biegowych, dlatego idzie nam się całkiem przyjemnie. Na tym odcinku ostatni raz widzimy Śnieżkę, która szybko znika w chmurach. Dochodzimy do Martinovej Boudy, z której gościnności po raz kolejny korzystamy. Następnie szybkim krokiem schodzimy zielonym szlakiem do Spindlerovego Młyna- tym samym, którym podchodziliśmy.
Dzisiaj po raz kolejny góry pokazały nam, że pogoda jest bardzo zmienna, a „matka natura” ma przygotowanych dla nas naprawdę wiele, niesamowitych niespodzianek.
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!
O takie zaskoczenie schroniska zamknięte to cenne doświadczenie warto wziąć pod uwagę. Pozdrawiam
Zazdroszczę widoków znad chmur 🙂 Zawsze jestem tak samo zachwycona jak mam okazję obserwować w górach takie widoki 🙂