Kowadło to szczyt wznoszący się na wysokość 989 m n.p.m. Leży on w Górach Złotych i jest zaliczany do Korony Gór Polski. Miano to dzierży mimo tego, że nie jest najwyższym szczytem w tym paśmie. Znacznie wyższy, bo o 127 metrów jest Brusek (1116 m na.p.m.), czyli jeden z wierzchołków Smreka. Problem w tym, że nie wiedzie na niego żaden szlak turystyczny, a jest to jeden z wymogów regulaminu KGP, by szczyt mógł być zakwalifikowany na tę wyjątkową listę. Inne wątpliwości, co do obecności Kowadła wśród szczytów zaliczanych do Korony Gór Polski wiążą się z wyodrębnieniem wśród Gór Złotych, Gór Bialskich.
Podział ten jest przez niektórych podważany, a Góry Złote uznawane jako jedno duże pasmo górskie rozpościerające się od Przełęczy Kłodzkiej po Przełęcz Ramzowską i Przełęcz Płoszczynę. Wówczas za najwyższy szczyt tego pasma należałoby uznać Smrek (1127 m n.p.m.). Tak Góry Złote klasyfikują Czesi, dla których pasmo to nosi nazwę Gór Rychlebskich.
Podział tego pasma na Góry Złote i Góry Bialskie wywodzi się z dawnych niemieckich ustaleń. Przyjmuje się, że granicą pomiędzy tymi dwoma pasmami górskimi jest Dolina Białej Lądeckiej. Oznacza to, że przebiega ona przez grzbiet Działu, który znajduje się w pobliżu czeskiego schroniska Paprsek.
Kowadło jest szczytem zalesionym, więc z jego wierzchołka nie rozpościera się żadna panorama. Znajduje się na nim tabliczka z nazwą i wysokością szczytu, a także skrzyneczka z pieczątką potwierdzającą jego zdobycie. Najpopularniejszy szlak na Kowadło prowadzi z Bielic.
Z tej sudeckiej wsi do celu dotrzemy po zaledwie 45 minutach wędrówki. Inną opcją zdobycia Kowadła jest rozpoczęcie wędrówki u naszych południowych sąsiadów, we wsi Nyznerov. Dzięki temu po drodze będziemy mogli zobaczyć przepiękne wodospady tworzące malowniczy kanion na Srebrnym Potoku (cz. Stribrny Potok). Wędrówka jego doliną też jest niezwykle urzekająca. Ten wariant zdobycia Kowadła wiąże się z ok. 2-godzinną wędrówką w jedną stronę, jednak jest dużo ciekawszy niż trasa prowadząca z Bielic.
Kowadło z Nyznerova
Wycieczkę na Kowadło rozpoczynamy w czeskiej osadzie Nyznerov, leżącej zaledwie kilkanaście kilometrów od polsko-czeskiej granicy. Najłatwiejszą opcją dotarcia do niej jest przekroczenie granicy państwa w Paczkowie bądź w Kałkowie i kierowanie się do miejscowości Žulová. W niej czekają już na nas kierunkowskazy wskazujące drogę do Nyznerovskich vodopadov, czyli wodospadów znajdujących się na Srebrnym Potoku, które zobaczymy w czasie wędrówki na szczyt Kowadła. Z miejscowości Žulová do parkingu, gdzie możemy zostawić samochód mamy ok. 4 kilometry. Miejsca parkingowe znajdują się na końcu wsi Nyznerov. Jest ich ok. 20, ale ze względu na mały ruch turystyczny w okolicy, taka ilość jest tutaj wystarczająca.
Nyżnerowskie wodospady
Z parkingu maszerujemy asfaltową drogą oznakowaną szlakiem niebieskim w głąb lasu. Mimo znajdującej się tutaj drogi o dobrej nawierzchni, na wjeździe do lasu umieszczono znak zakazu wjazdu, co uniemożliwia dalsze poruszanie się po niej autem. Ten odcinek musimy pokonać o własnych siłach. Tutaj próbujemy także, jak Tosia poradzi sobie na tego typu szlakach, pokonując je na rowerku biegowym. Ku naszemu zaskoczeniu radzi sobie świetnie, choć wszystko dookoła ją interesuje. To las, to patyk, to trawa, a to potok. Taki dziecięcy zachwyt nad światem.
Po ok. 1 kilometrze wędrówki docieramy do chaty, w której można przenocować, jednak należy wcześniej umówić się z jej właścicielem. Od niej do pierwszego celu naszej wędrówki, czyli wodospadów na Srebrnym Potoku pozostało nam tylko 800 metrów. Trasa nadal wiedzie asfaltową drogą, która tylko nieznacznie wznosi się do góry. Po kilkunastu minutach zaczynają pojawiać się pierwsze gnejsowe formacje skalne, a po naszej prawej stronie, pojawia się bardzo strome zbocze opadające do Srebrnego Potoku. To oznacza, że w gęstwinie lasu możemy już wypatrzeć malowniczy kanion, jaki w tym miejscu tworzy ten potok.
Przechodzimy przez drewniany most, pod którym przepływa Buczyński Potok, który jest dopływem do Srebrnego Potoku. Na nim również tworzą się urokliwe wodospady. Po przejściu mostem, po prawej stronie mijamy wiatę turystyczną, w której możemy nieco odpocząć. Tuż za nią znajdują się schody, prowadzące do kanionu utworzonego przez Srebrny Potok. Możemy tu dojrzeć jeden z wodospadów, z którego z ogromną siłą opada woda do utworzonego w tym miejscu basenu erozyjnego.
Pozostałe wodospady na Srebrnym Potoku są słabo widoczne, ze względu na to, że nie prowadzi do nich żadna ścieżka, a schodzenie po stromych zboczach jest po prostu niebezpieczne. Ponadto, wodospady na Srebrnym Potoku są pomnikiem przyrody, dlatego poruszanie się poza wyznaczonymi ścieżkami może zostać ukarane mandatem.
Zobacz także: Trojak- opis szlaku
Kierunek Kowadło
Po zachwycie nad wodospadami utworzonymi na Srebrnym Potoku ruszamy w dalszą drogę ku Kowadłu. Na chwilę porzucamy szlakowskazy koloru niebieskiego na rzecz tych o kolorze zielonym. Idziemy nadal asfaltową drogą, a Srebrny Potok jest raz z prawej, a raz z lewej naszej strony. Po ok. 1 kilometrze docieramy do rozwidlenia szlaków Pod Chlumem. Malownicza dolina Srebrnego Potoku prowadzi nadal na wprost jeszcze przez kilka kilometrów, a my skręcamy w prawo i znów z niebieskim szlakiem udajemy się ku czesko-polskiej granicy. Jeśli do tej pory ścieżka, którą wędrowaliśmy, tylko delikatnie wznosiła się do góry, to teraz robi się dużo bardziej stromo.
Czeka nas 1,5-kilometrowa wędrówka zboczem o sporym nachyleniu, w trakcie której pokonamy ponad 300 metrów przewyższenia. Odcinek ten jest dość słabo oznakowany, dlatego należy pilnować kolejnych szlakowskazów, gdyż po drodze mijamy sporo skrzyżowań z innymi leśnymi drogami. Co więcej, ten fragment trasy w niektórych miejscach może być nieco zarośnięty, a to tylko świadczy o tym, że ta część Sudetów jest dość dzika i mało uczęszczana przez turystów. Mozolnie stawiamy kolejne kroki, uważając, by się nie poślizgnąć na ślizgiej nawierzchni. Jest tu sporo wystających kamieni, obok płynie potok, a wszystko jest przykryte warstwą liści. Piękna jesień!
Po 30 minutach marszu docieramy do źródła wody zlokalizowanego pod Przełęczą Piekło (848 m n.p.m.). Rozpościera się stąd widok na Żulowy oraz Sokoli Wierch. Z tego miejsca do czesko-polskiej granicy pozostało nam tylko 300 metrów. Na granicy znajduje się rozwidlenie szlaków. W prawo można zawędrować na Spicak i Czartowiec, na wprost możemy zejść do Bielic, a w lewo wspólnie z żółtym czeskim i zielonym polskim szlakiem maszerujemy na szczyt Kowadła. Przed nami kilkaset metrów wędrówki po bardzo przyjemnej leśnej ścieżce, która stopniowo wznosi się do góry. Po drodze między drzewami możemy dostrzec bardzo ograniczoną panoramę, która obejmuje, m.in. Borówkową, Łysiec, czy Czernicę. Po kilkunastu minutach wędrówki z Przełęcz Piekło docieramy na szczyt Kowadła.
Kowadło zdobyte!
Szczyt Kowadła jest zalesiony, więc nie rozpościera się z niego żadna panorama. Na jego wierzchołku znajduje się jedynie tabliczka z jego nazwą i wysokością, a także informacja o tym, że szczyt ten należy do Korony Gór Polski. Jest tutaj również skrzyneczka, w której znajduje się pieczątka stanowiąca potwierdzenie zdobycia szczytu. Na Kowadle znajdują się także gnejsowe skałki, na których można przysiąść na zasłużony odpoczynek.
Z Kowadła wracamy do Nyżnerowa
Po chwili odpoczynku na szczycie Kowadła zbieramy się do powrotu do Nyznerowa. Ze względu na fakt, że część trasy Tosia chce przejść o własnych siłach, decydujemy się wracać tym samym szlakiem, którym przyszliśmy do góry, chociaż istnieje możliwość dalszej wędrówki żółtym szlakiem do podnóża Smreku i następnie zejście zielonym szlakiem wzdłuż Srebrnego Potoku. Opcja ta, jednak dla 2-letnich nóżek naszej córki jest nieco za długo. Po prawie godzinie od szczytu Kowadła meldujemy się przy Nyżnerowskich Wodospadach, a po kolejnych 30 minutach marszu na parkingu w Nyżnerowie, gdzie zostawiliśmy samochód. Całość wędrówki miała 13 kilometrów długości, których pokonanie z przerwami i tuptaniem Tosi zajęło nam nieco ponad 5 godzin.
Kowadło z Bielic
Bielice to urocza wieś położona w Górach Złotych, do której prowadzi zaledwie jedna droga wiodąca od strony Stronia Śląskiego. Historia tej miejscowości sięga XVIII wieku, chociaż najlepsze dla niej czasy przypadły na przełom XIX i XX wieku. Wtedy, to po wykupie wsi przez Mariannę Orańską stała się ona ważnym punktem na mapie turystycznej Ziemii Kłodzkiej. Przybywali tutaj kuracjusze z Lądka- Zdrój, którzy udawali się z Bielic w Jeseniki. Wycieczki prowadzili wykwalifikowani przewodnicy, a dużą popularnością cieszyły się wędrówki na nartach biegowych.
Niestety po II wojnie światowej wieś opustoszała, a ludność napływowa zajęła zaledwie kilka gospodarstw. Bielice od kilkunastu lat odzyskują powoli miano miejscowości agroturystycznej. Mieści się tutaj kilka pensjonatów (ze słynną Chatą Cyborga na czele), wyciąg narciarski, a także bogata sieć szlaków turystycznych. Wielu turystów przybywa tutaj, by odnaleźć ciszę i spokój, a tego w Bielicach nie brakuje. My natomiast ruszamy na Kowadło z Bielic!
Gdzie w góry z Bielic? Kowadło z Bielic
Bielice leżą w Dolinie Białej Lądeckiej, która rozdziela Góry Złote od Gór Bialskich (wielu takiego rozdziału nie akceptuje, ale ten wątek już wielokrotnie poruszaliśmy na naszym blogu, więc nie będziemy się powtarzać). To gwarantuje, że znajdujemy się w samym sercu Sudetów Wschodnich, a więc możliwości na górską wycieczkę mamy naprawdę ogromną ilość!
Najczęstszymi wybieranymi kierunkami są szczyty zaliczane do Korony Gór Polski: Kowadło (989 m n.p.m.) oraz Rudawiec (1112 m n.p.m.). Ciekawą opcją jest także zdobycie Czernicy, na której znajduje się wieża widokowa oferująca niesamowite widoki, m.in. na Masyw Śnieżnika, a także wędrówka ku czeskiemu schroniskowi Paprsek, w którym można zasmakować niesamowitych knedlików z borówkami. W kierunku północnym natomiast można ruszyć na Czartowiec i odwiedzić malowniczą, lecz opuszczoną wieś Hranicky. Dla bardziej wytrwałych wędrowców z Bielic można także ruszyć na szlaki Masywu Śnieżnika. Jak widzicie wybór szlaków jest ogromny i nawet w tak niepozornej miejscowości jak Bielice można spędzić kilkudniowy, górski urlop, zupełnie się nie nudząc.
Gdzie zaparkować samochód?
W Bielicach mamy kilka możliwości zaparkowania samochodu. Duże parkingi znajdują się przy wyciągu narciarskim, a także w pobliżu pętli autobusowej (na regularne kursy komunikacji publicznej, jednak tutaj nie liczcie). Minusami tych parkingów jest to, że trzeba przejść kilkaset metrów do najpopularniejszych szlaków wiodących na Kowadło i Rudawiec. Dlatego, większość zmotoryzowanych turystów udaje się aż pod granicę lasu, gdzie obok leśniczówki znajdują się miejsca postojowe dla ok. 10 samochodów. Podobno, w szczycie sezonu miejsca dla turystów na swoim podwórku udostępnia jeden z gospodarzy (koszt parkingu 10-15 zł), jednak w trakcie naszych wizyt w Bielicach nie było jeszcze takiej potrzeby by właśnie tam parkować.
Zielonym szlakiem na Kowadło
Tym razem z Bielic ruszymy na krótką wycieczkę na Kowadło. Z parkingu zlokalizowanego w pobliżu leśniczówki na ten szczyt jest zaledwie niecałe 3 kilometry, a czas jaki powinniśmy przeznaczyć na dotarcie do celu to ok. 1 godzina. W samochodzie czeka nas już tradycyjny proceder: karmienie, przebieranie no i pakowanie Tosi do chusty. Następnie szybko odszukujemy zielone szlakowskazy, które będą nam dzisiaj towarzyszyć podczas całej wycieczki. Po lewej stronie mamy leśniczówkę, a zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej nasz szlak odbija w lewo i od razu zaczyna wznosić się ku górze.
Wędrujemy wygodną, szeroką ścieżką, którą spokojnie można również udać się na spacer z wózkiem dziecięcym. Niestety okolicę spowija mgła, a szkoda bo wystarczyłoby się tylko odwrócić do tyłu, by cieszyć się pięknym widokiem z Czernicą w roli głównej. Nam jednak pozostaje podziwianie otaczających na drzew, co oczywiście najbardziej przypadło do gustu Tosi;)
W pewnym momencie szeroka ścieżka podąża dalej prosto, a nasz szlak skręca ostro w prawo. Robi się bardziej stromo, a okraszone szadzią drzewa tworzą scenerię niczym z kinowego hitu “Opowieści z Narnii”. Tosia, chyba jednak zdecydowanie woli kolor zielony, bo widząc wszystko dookoła w bieli, zapadła w błogi sen. W takich okolicznościach przyrody docieramy do granicy polsko- czeskiej, gdzie dochodzi do nas szlak koloru żółtego, który wiedzie z Przełęczy Trzech Granic (to właśnie ona jest granicą między Górami Złotymi a Bialskimi). Teraz wraz z tym szlakiem czeka nas ostateczne podejście na Kowadło, które zajmuje nam raptem 10 minut.
Na szczycie Kowadła
Na szczycie Kowadła jesteśmy świadkami ciekawego zjawiska- nad nami rozpościera się błękitne niebo i świeci Słońce, a wokół nas wisi mgła. Jeszcze tylko widma Brockenu w tym wszystkim brakuje:) Najwyższy wierzchołek Gór Złotych jest zalesiony i nie oferuje żadnych widoków. Znajduje się tutaj tylko tabliczka z nazwą szczytu, skrzyneczka z pieczątką, a także kilka skałek, na których można przysiąść i chwilę odpocząć. My cykamy pamiątkowe zdjęcie, bo jakby nie liczyć to już 8. szczyt zaliczany do Korony Gór Polski, na jakim meldujemy się z Tosią. Jak na 20 tygodniowe dziecko, to robi nam się całkiem niezła średnia…;)
Po kilkunastu minutach spędzonych na szczycie i krótkiej rozmowie z innymi góromaniakami, którzy do tej pasji zarażają swoją 6-letnią córkę, udajemy się w drogę powrotną do Bielic. Maszerujemy po własnych śladach i po zaledwie 35 minutach znów jesteśmy przy swoim samochodzie.
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!