Mówisz Hala Boracza- myślisz jagodzianki! Właśnie, w schronisku mieszczącym się w pobliżu Hali Boraczej serwują najlepsze, zdaniem wielu beskidomaniaków jagodzianki! Postanowiliśmy, że i my ich w końcu spróbujemy:) Na wycieczkę po Beskidzie Żywieckim wybraliśmy się tym razem w większym gronie. Towarzyszą nam Hania, Ania i Piotr, a z czasem na szlaku dołączają dobrze już Wam znani z naszego bloga- Asia i Piotrek.
Cisiec- tutaj rozpoczynamy wycieczkę na Hala Boracza!
Za punkt początkowy wycieczki wybraliśmy Cisiec- niewielką wieś leżącą pomiędzy Milówką, a Węgierską Górką. Samochód zostawiamy na parkingu zlokalizowanym tuż przy stacji PKP (linia relacji Bielsko-Biała- Zwardoń), gdzie miejsce znajdzie kilkanaście pojazdów. Tutaj swój początek ma także szlak papieski, który jest znakowany na żółto. To on zaprowadzi nas dzisiaj wprost na Halę Boraczą.
Zobacz także: Krawców Wierch- opis szlaku
Ruszamy we mgle
Okolice spowija gęsta mgła. Widoczność na kilkadziesiąt metrów i na pierwszy “rzut oka” tylko wariaci ruszają w taką pogodę w górę. Jednak, trwa inwersja, a to oznacza, że za niedługo nad nami będzie błękitne niebo, a chmury pozostaną niżej. Początek szlaku wiedzie przez rozległą łąką, po której nawigacja, zwłaszcza w takich warunkach atmosferycznych może sprawiać małe problemy. Na szczęście, ktoś wymyślił GPS i z chęcią z tego dobrodziejstwa techniki korzystamy.
Okolica wygląda niezwykle tajemniczo. Wokół trwa przemijająca cisza…. aż w końcu zza naszych pleców wyjeżdżają fani motocrossu. Nie mamy nic przeciwko temu sportowi, ale osoby go uprawiające mogłyby uszanować szlaki piesze i ich po prostu nie rozjeżdżać. Na szczęście szybko zapominamy o tym incydencie, bo za naszymi plecami zaczyna się tworzyć niesamowity spektakl. Powoli wychodzimy nad poziom chmur, a naszym oczom ukazuje się przepiękna panorama obejmująca, m.in. Magurkę Radziechowską i Baranią Górą!
Kierunek? Prusów!
Szlak papieski wyprowadza nas na leśny dukt. Słabe oznakowanie i fakt, iż się zagadaliśmy sprawił, że się trochę pogubiliśmy. Na szczęście zorientowaliśmy się w miarę szybko, że coś jest nie tak i nadrobiliśmy “zaledwie” ok. 1 kilometr do planowanej trasy. Po ok. 45 minutach od wyjścia, dochodzimy do niebieskiego szlaku, który na Halę Boraczą wiedzie z Żabnicy.
Teraz z jego kolorem podążamy w stronę Prusowa, co rusz odwracając się do tyłu. A z tyłu jest na co popatrzeć… Skrzyczne, Klimczok, czy Góra Żar- wszystko widoczne “jak na dłoni”. Docieramy do pięknej, rozległej Hali Boruciej, tuż przed szczytem Prusowa. Widząc spore podejście postanawiamy zatrzymać się tutaj na drugie śniadanie. Ono smakuje wybitnie, zwłaszcza gdy mamy równocześnie możliwość spoglądania na Wielką Raczę, Ochodzitą, Baranią Górę, czy majaczące w oddali wierzchołki Beskidu Śląsko- Morawskiego. Jest się czym zachwycać!
Hala Boracza- nasz cel już coraz bliżej!
Wystarczy tego leniuchowania, bo teraz czeka nas najtrudniejsze podejście całego dnia- wdrapanie się na szczyt Prusowa (1010 m n.p.m.). Do pokonania mamy ponad 200 metrów przewyższenia na odcinku zaledwie niecałego kilometra. Będzie stromo! No i jest stromo! Na szczęście, gdy tylko chcemy odetchnąć możemy jednocześnie rozmarzyć się nad piękną panoramą, która nas otacza.
Najwyższe szczyty Beskidu Śląskiego i Małego są dzisiaj świetnie widoczne! W końcu, po ok. 20 minutach docieramy w okolicę szczytu Prusowa. Szlak niebieski nie przebiega stricte przez jego wierzchołek, a my jakoś nie mamy ochoty, by go szukać w pobliskich zaroślach;) Teraz czeka nas wędrówka w miarę “po płaskim”, bez większych wzniesień. Po lewej stronie dumnie “prężą” się Romanka (1366 m n.p.m.) oraz Rysianka (1322 m n.p.m.). My natomiast przemy ku… jagodziankom!
Po kilkunastu minutach, ścieżka zaczyna biec w dół, a to oznacza, że już niedługo ujrzymy Halę Boraczą. Długo nie musimy czekać;) Po blisko 2,5 godzinnej wędrówce docieramy do celu. Na szlaku minęliśmy dotychczas zaledwie kilka osób. Jednak tłum ludzi, jaki spotykamy wokół schroniska jest ogromny. Stajemy w kolejce po jagodzianki (bo w końcu po to tutaj przyszliśmy), a potem siadamy by je zdegustować i porozmawiać w miłym towarzystwie. Czas biegnie nieubłaganie, a zmrok zapada coraz szybciej. Pora, więc wracać do Cisca.
P.S. Jagodzianki rzeczywiście są wybitnie bardzo dobre!!! Polecamy:)
Do Cisca po własnych śladach
Wracamy do Cisca po własnych śladach. Najpierw niebieskim szlakiem przez Prusów, a potem żółtym szlakiem papieskim wprost na stację kolejową w Ciscu. Po drodze, na tej samej hali, na której jedliśmy drugie mamy możliwość podziwiania przepięknego spektaklu, z zachodzącym Słońcem w roli głównej. Całość wycieczki zamknęła nam się w 16 kilometrach (pamiętajcie jednak o nadłożonej przez nas drodze przez pogubienie się) i wraz ze wszystkimi przystankami zajęła ponad 6 godzin. Było, jednak warto:) Dla widoków, dla spotkania w miłym gronie, no i dla jagodzianek:)
Zobacz także: Wielka Racza i Przełęcz Przegibek
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!
O tych jagodziankach krążą prawdziwe legendy. Szkoda, że byłam na Boraczej w czasie pierwszego lockdownu i nie miałam okazji ich spróbować;( Ale miejsce jest tak urokliwe, że dla samych widoków na pewno tam jeszcze wrócę 🙂
DZIĘKI ,!!