Site icon www.manawpodrozy.pl

Sławkowski Szczyt – opis szlaku [Tatry Słowackie]

Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.)- 13-ty co do wysokości szczyt tatrzański. Potężna jego bryła wznosi się nad Starym Smokovcem. Przez długi czas był uważany za najwyższy tatrzański szczyt. Według podań, w 1662 r. Tatry nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, a Sławkowski miał się zawalić i jego wysokość zmniejszyć się o ponad 300 metrów! Ile w tym prawdy? Pewnie najstarsi górale tego nawet nie wiedzą:) Od pierwszego ujrzenia zachwyca i porywa do tego by osiągnąć jego wierzchołek. Ta góra zauroczyła również nas i nie omieszkaliśmy ruszyć na szlak wiodący na jej wierzchołek

Widoki na szczycie- Sławkowski Szczyt
Pierwsze widoki na szlaku. W drodze na Sławkowski Szczyt

Kierunek Stary Smokovec

Tuż po 7 rano meldujemy się na parkingu zlokalizowanym w Starym Smokovcu, tuż obok dolnej stacji kolejki, którą można dostać się na Hrebeniok (1285 m n.p.m.). Opłata za cały dzień postoju samochodu wynosi tutaj 5 euro. Uiszczamy ją i ruszamy do góry. Na początku wybieramy niebieski szlak, który zaprowadzi nas na sam szczyt! Szlakowskaz wskazuje 5 godzin marszu, na mapie 1440 m przewyższenia, a w prognozie pogody popołudniowe burze. Ehhh… Trzeba ruszać czym prędzej jak najbardziej żwawym tempem. 

Początek naszej wędrówki to marsz po otwartym terenie. Możemy od samego początku podziwiać masyw Łomnicy, który wyrasta z naszej prawej strony oraz naszego dzisiejszego celu- Sławkowskiego Szczytu, wznoszący się na lewo. Słońce grzeje niesamowicie, chociaż jest poranek-to słupki na termometrach powędrowały już powyżej dwudziestej kreski. Po pół godzinie, gdy dochodzimy do rozwidlenia szlaków (przecinamy Magistralę Tatrzańską), pot leje nam się z czoła, jednak przychodzi zbawienie w postaci lasu i odrobiny cienia. Szlak robi się coraz bardziej stromy. Idziemy zakolami, i w ten żmudny sposób zdobywamy kolejne metry wysokości. 

Zobacz także: Sucha Bela- opis szlaku

Przed nami jeszcze długaaa droga na Sławkowski Szczyt

Z przystankiem na Maksymiliance

Dochodzimy do miejsca zwanego Maksymilianką- to położony na wysokości 1531 m n.p.m. punkt widokowy, z którego można podziwiać potężną ścianę Łomnicy oraz całą Dolinę Zimnej Wody. Nazwa tego miejsca pochodzi od Maximiliana Weisza, który na początku XX w. wytyczył szlak na Sławkowski Szczyt i w dużej mierze sfinansował to przedsięwzięcie. Maksymilianka to również początek Sławkowskiego Grzbietu, którym będziemy wędrować przez najbliższe godziny. 

Z widokiem na Łomnicę- na Maksymiliance. W drodze na Sławkowski Szczyt

Teraz idziemy kamienistą ścieżką, która przemierza wśród kosodrzewiny. Otwierają nam się coraz piękniejsze widoki. Szczyty otaczające Dolinę Staroleśną wyglądają naprawdę imponująco. W powietrzu cały czas czuć burze. Duszne powietrze zwiastuje, że po południu raczej nie obejdzie się bez niej, choć na razie na horyzoncie brak jakichkolwiek chmur burzowych. Na szczęście nam się dobrze i szybko idzie, a to oznaka, że czas podany na szlakowskazie uda nam się trochę skrócić:)

Wśród kosodrzewiny- ale upał! W drodze na Sławkowski Szczyt

Długaaaaaa drogaaaaa na Sławkowski Szczyt

Teraz przed nami, chyba najtrudniejsza część szlaku. Nie, nie ma tutaj żadnych trudności technicznych! Po prostu pojawiają się kolejne garby, które sugerują, że zdobywamy już właściwy szczyt, a tak niestety nie jest:( Jest do dość irytujące, ale wędrujemy dalej:) Wychodzimy na Królewski Nos (2273 m n.p.m.), niezbyt wybitny szczyt wieńczący Sławkowski Grzbiet, skąd powinno być widać już właściwy szczyt Sławkowskiego. Niestety, okolica bardzo szybko zasnuwa się chmurami, łącznie z naszym dzisiejszym celem, do którego pozostało nam już tylko 30 minut wędrówki. 

W drodze na Sławkowski Szczyt
I tutaj spotykamy nosiczy. W drodze na Sławkowski Szczyt
Na szczycie- Sławkowski Szczyt

Sławkowski Szczyt zdobyty!

Marsz po piargowym podłożu jest dość męczący, dlatego wspomagamy się kijkami trekkingowymi, które warto używać na całej trasie. Do szczytu dochodzimy po 3,5 godzinach od opuszczenia parkingu, gdzie pozostawiliśmy samochód, czyli o 90 minut szybciej niż zakładają czasy podane na mapach! Na szczycie robimy sobie zdjęcia obok krzyża z pamiątkową tablicą, która upamiętnia pierwszych zdobywców Sławkowskiego Szczytu. Ze wierzchołka niestety mamy marne widoki, gdyż okolica zasnuła się gęstymi chmurami. Siadamy do drugiego śniadania i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki chmury się rozstępują i możemy chociaż przez chwilę spoglądać na Baranie Rogi- lepszy rydz niż nic:) 

Baranie Rogi wychylają się zza chmur

Kto szybszy? Burza czy my?

Mając na uwadze prognozy pogody, szybko zbieramy się do zejścia. Niestety mamy do wyboru ten sam szlak, którym podchodziliśmy. Szkoda, że Słowacy nie wytyczyli innej ścieżki, np. do Zbójnickiej Chaty. Gdy jesteśmy na Sławkowskim Grzbiecie na południu widzimy jak się formuje kilka komórek burzowych. Mobilizuje nas to jeszcze do szybszego marszu. Modyfikujemy trochę końcówkę przejścia i idąc Magistralą Tatrzańską meldujemy się na Hrebenioku. Gdy wchodzimy do zlokalizowanej tam restauracji nagle zaczyna padać deszcz- mieliśmy ogromne szczęście! 

Uciekamy przed burzą!
Szybka droga powrotna

Burza ta na szczęście nie trwa zbyt długo. 15 minut ulewy i  możemy dalej wędrować w kierunku Starego Smokovca. Łącznie wycieczka zajęła nam 6,5 godziny, a więc skróciliśmy czas z map o ponad 180 minut. Sławkowski nie okazał się taki straszny, chociaż trochę żałujemy, że nie mogliśmy z jego szczytu pooglądać wspaniałej panoramy. Może uda nam się tutaj jeszcze wrócić. Po cichu liczymy, że uda nam się tutaj wejść w zimowej aurze:)

P.S. Zdążyliśmy 😉

Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!

Exit mobile version