Czerwone Wierchy to jeden z najbardziej znanych masywów górskich w Tatrach. Znajduje się on na głównej grani Tatr Zachodnich, a w jego skład wchodzą 4 szczyty: Ciemniak (2096 m n.p.m.), Krzesanica (2122 m n.p.m.), Małołączniak (2096 m n.p.m.) oraz Kopa Kondracka (2005 m n.p.m.). Ich nazwa pochodzi od czerwono- brązowych kolorów, jakie jesienią przyjmują ich stoki. To efekt przebarwienia rośliny sit skucina, które następuje najczęściej na przełomie września i października. Na Czerwone Wierchy prowadzi kilka szlaków. Wycieczkę można rozpocząć w Dolinie Kościeliskiej, Dolinie Strążyskiej, w Kuźnicach, czy w Dolinie Małej Łąki. Tym razem chcemy Wam zaproponować trasę, która ma początek w tej ostatniej. W trakcie wyprawy zdobędziemy dwa z Czerwonych Wierchów- Małołączniak oraz Kopę Kondracką. Będzie pięknie!
Czerwone Wierchy z Doliny Małej Łąki- parking
Naszą wycieczkę na Czerwone Wierchy rozpoczniemy w miejscowości Gronik, leżącej przy drodze prowadzącej z Zakopanego do Chochołowa. Znajduje się tutaj niewielki parking Tatrzańskiego Parku Narodowego (koszt 20 zł za dzień postoju- stan na 2021 rok). Jeśli na nim zabraknie miejsca, to wzdłuż drogi znajdują się także prywatne parkingi. Przy samym parkingu znajduje się wylot Doliny Małej Łąki, którą będziemy maszerować zarówno do góry, jak i z powrotem. Jeśli nie mamy własnego środka transportu, to możemy się tutaj dostać również busami jeżdżącymi z centrum Zakopanego w stronę Kir. Jednak przed wejściem do takiego busa zapytajmy wcześniej kierowcę o cel jego podróży, gdyż niektóre busy do Doliny Kościeliskiej jadą przez Kościelisko, a nie przez Gronik. To co? Jesteście gotowi na wycieczkę?
Zobacz także: Orla Perć- najtrudniejszy szlak w polskich górach
Czerwone Wierchy- niebieskim szlakiem na Małołączniak
Na parkingu w Groniku meldujemy się o 6.30. Jemy śniadanie, pijemy kawę i dopiero ruszamy na szlak. Jest szaro i ponuro. Jednak prognozy pogody mówią o tym, że między 8, a 12 ma być okienko pogodowe. Wierząc tym zapowiedziom, ruszamy wraz z żółtym i niebieskim szlakiem Doliną Małej Łąki. Ścieżka biegnąca przez nią jest szeroka i bardzo wygodna. Do tego tylko nieznacznie wznosi się do góry. Stąd szlak ten idealnie nadaje się do tego, by wybrać się nim na rodzinną wycieczkę. Dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Żółty skręca w lewo na Wielką Polanę Małołącką, a niebieski w prawo na Przysłop Miętusi. My wybieramy opcję numer dwa, natomiast szlakiem żółtym planujemy schodzić w dół.
Po tym, gdy opuścił nas szlak o kolorze żółtym, trasa zaczęła robić się bardziej stroma. Pojawiają się także pierwsze oblodzenia. Jednak jest tutaj także sporo kamieni i założenie raczków na razie nie jest dobrym pomysłem. Na Przysłop Miętusi (1190 m n.p.m.) docieramy po 45 minutach od opuszczenia parkingu. Z przełęczy tej powinny rozpościerać się piękne widoki na Czerwone Wierchy. Nam jednak nadal pogoda nie sprzyja i niestety nie możemy podziwiać tej fantastycznej panoramy.
Dla tych, którzy jednak będą mieli szczęście, ustawiono tutaj ławeczki, by móc rozkoszować się tymi wspaniałymi widokami. W pobliżu przełęczy do 1969 roku stało schronisko turystyczne. Niestety, opuszczony budynek spłonął w 1986 roku i pozostały po nim jedynie wspomnienia. Przez Przysłop Miętusi oprócz szlaku niebieskiego, którym wędrujemy, przebiega także szlak czarny, czyli Ścieżka nad Reglami. Ta druga trasa, choć długa (prowadzi z Polany Kalatówki do Doliny Chochołowskiej) może być ciekawą opcją na całodzienną wycieczkę z dziećmi.
Przez Kobylarzowy Żleb na Małołączniak
Z Przysłopu Miętusiego dreptamy sobie leśną ścieżką po prawie płaskim terenie. Po ok. 25 minutach krajobraz zaczyna nam się powoli zmieniać. Las się przerzedza, zaczyna królować kosodrzewina, a do tego możemy nad sobą ujrzeć w końcu błękitne niebo. Daje to nam nadzieję na to, że prognozy pogody się sprawdzą i warunki atmosferyczne będą nam sprzyjać! Robi się, jednak także coraz bardziej stromo, a do tego zaczyna zalegać coraz większa ilość lodu. To dobry moment, by założyć raczki.
Wchodzimy do Kobylarzowego Żlebu. Wędrujemy pomiędzy dwoma skalnymi ścianami. Gdy się odwrócimy, naszym oczom ukazuje się przepiękna panorama obejmująca swym zasięgiem Podhale, Babią Górę oraz Pilsko. Dochodzimy do momentu, w którym na szlaku towarzyszą nam łańcuchy. Są one pomocne przy pokonaniu półki skalnej, która dodatkowo jest mocno oblodzona.
Później szlak staje się nieco mozolny. Wędrujemy dość stromo ku górze, do tego wieje mocno wiatr, a ilość śniegu pod naszymi nogami zwiększa się wraz z pokonywaniem kolejnych metrów. Dochodzimy do Czerwonego Grzbietu, skąd rozpościera się bardzo ładny widok na Giewont wynurzający się ponad morze chmur, które pokrywają Podhale. Co ciekawe, w pobliżu Czerwonego Grzbietu znajduje się jeden z otworów wejściowych do najdłuższej jaskini w Polsce, czyli do Wielkiej Jaskini Śnieżnej.
Długość tunelów, które się na nią składają, szacowana jest na ok. 24 kilometry! Nam jak na razie speleologia nie jest w głowie, więc podążamy ku szczytowi Małołączniaka, na który mamy już niedaleko. Mimo niewielkiej odległości trochę schodzi nam czasowo, bo warunki robią się trudne. Wiejący wiatr zaciera ślady innych turystów, którzy wędrowali przed nami, dlatego jesteśmy zmuszeni do samodzielnego poszukiwania odpowiedniej trasy. Jednak nad nami rozpościera się piękne, błękitne niebo, a wokół nas rozpościerają się fantastyczne widoki!
Małołączniak zdobyty!
W końcu, po prawie 4 godzinach obecności na szlaku, docieramy na szczyt Małołączniaka (2096 m n.p.m.)! Jest pięknie! Mamy możliwość podziwiania panoramy obejmującej swym zasięgiem Tatry Wysokie z m.in. Krywaniem, Świnicą, Mięguszowieckimi Szczytami, Orlą Percią w roli głównej, a także znajdujące się trochę dalej Gerlach, Rysy, czy Wysoką. Po drugiej stronie natomiast fantastycznie widać Tatry Zachodnie z sąsiadującą z Małołączniakiem Krzesanicą, a także Starorobociański Wierch, czy Bystrą. Na północ natomiast nieprzerwanie nad morzem chmur góruje Babia Góra. Moglibyśmy tutaj siedzieć i siedzieć, jednak wiatr nie sprzyja nam i czym prędzej podejmujemy decyzję o schodzeniu.
Czerwone Wierchy- Na Kopę Kondracką
Z Małołączniaka schodzimy na Przełęcz Małołącką (1924 m n.p.m.). Stawiając ostrożnie kolejne kroki, możemy delektować się przepięknymi widokami. Nie możemy się napatrzeć na Krywań, czy Giewont. Jednak z południowego- zachodu zaczyna nadciągać coraz większa ilość chmur. To pierwsza oznaka, że okno pogodowe, którego jesteśmy świadkami, już niedługo się skończy.
Po 15 minutach docieramy na przełęcz. Stąd na szczyt mamy do pokonania zaledwie 80 metrów przewyższenia. Gdy się odwracamy, naszym oczom ukazuje się potężny masyw Małołączniaka, na którym dopiero co byliśmy. Nie zastanawiając się zbyt długo, ruszamy ku szczytowi Kopy Kondrackiej. Podejście na nią od strony Małołączniaka nie jest wymagające, stąd jego pokonanie zajęło nam tylko kilka minut.
Kopa Kondracka zdobyta!
Panorama z Kopy Kondrackiej jest bardzo podobna do tej, którą widzieliśmy wcześniej z Małołączniaka. Jednak znacznie lepiej stąd widać cały masyw Giewontu, Kasprowy Wierch z górną stacją kolejki linowej, a także Świnicę. Dodatkowo mamy możliwość dokładnego przyjrzenia się Małołączniakowi, którego wierzchołek niedawno zdobyliśmy. Na Kopie Kondrackiej niestety nadal dość mocno wieje, więc nie jest to wymarzone miejsce do tego, by zrobić, chociaż krótką przerwę.
Dlatego ruszamy w dół. Wybieramy żółty szlak, który skieruje nas na Kondracką Przełęcz (1725 m n.p.m.). Zejście nie należy do łatwych. W niektórych miejscach śniegu nie ma prawie wcale, przez co kolce raczków natrafiają na kamienie, a w innych śniegu jest na tyle dużo, że wpadamy po kolana w zaspy. Poradziliśmy sobie i z takimi warunkami i po 20 minutach zameldowaliśmy się na przełęczy. Tutaj znacznie większy ruch, a to wszystko z tego względu, że sporo turystów podąża na Giewont (1894 m n.p.m.). My korzystamy z tego, że w końcu nie przeszkadza nam silny wiatr, przysiadamy na chwilę, by zjeść drugie śniadanie i napić się ciepłej herbaty.
Czytaj także: Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem- opis szlaku
Żółtym szlakiem na Polanę Małołącką
Po krótkiej przerwie na Kondrackiej Przełęczy postanawiamy kierować się ku Dolinie Małej Łąki wraz z żółtymi szlakowskazami. Ścieżka początkowo jest dość stroma. Zmusza nas to, do zachowania szczególnej ostrożności i stawiania każdego kroku z dużą dozą naszej uwagi. W czasie, gdy schodzimy, chmury pochłaniają szczyty Małołączniaka i Kopy Kondrackiej.
Myślimy sobie: Uff, idealnie wpasowaliśmy się w okienko pogodowe. Przechodzimy przez dno Głazistego Żlebu, aż po ok. godzinnej wędrówce od Kondrackiej Przełęczy dochodzimy na skraj Wielkiej Polany Małołąckiej. Przechodzimy przez rozległą łąkę. W tym miejscu warto odwrócić się do tyłu. Rozpościera się stąd bowiem przepiękna panorama obejmująca Giewont, Mnichowe Turnie, Wielką i Pośrednią Turnię. Nam te szczyty troszkę schowały się za chmurami, jednak panorama i tak nas zachwyca. Jest po prostu pięknie!
Dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Przebiega tędy czarny szlak, o którym wspominaliśmy już na początku tekstu- to Ścieżka nad Reglami. My, jednak pozostajemy wierni nadal niebieskiemu szlakowi. Oblodzenia tutaj już prawie w ogóle nie ma, więc raczki lądują w plecaku. Po 10 minutach od polany meldujemy się na rozwidleniu żółtego i niebieskiego szlaku, gdzie już byliśmy rano. Stąd pozostało nam już zaledwie 15 minut marszu do punktu startu naszej wędrówki, czyli parkingu zlokalizowanego przy wylocie Doliny Małej Łąki.
Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!